Górnik Piaski - Raków II Częstochowa 0:1, IV liga, grupa śląska I, 30.5.2018 (piłka nożna M)
Górnik Piaski - Raków II Częstochowa
IV liga, grupa śląska
W życiu groundhoppera czasem zdarzają się sytuacje osobliwe. Jedną z nich jest opisywany tutaj mecz, w którym Górnik Piaski podejmował walczące o ligowy byt rezerwy Rakowa Częstochowa. Na czym polega owa osobliwość? A no na tym, że będąc na meczu nie jestem w stanie podać wyniku. I nie jest to bynajmniej spowodowane jakiś substancjami rozrywkowymi, ale jedno widziałem na stadionie (zwycięstwo Rakowa), a co innego jest na 90minut.pl (0:0).
Impreza okazała się być biletowana, a konkretnie cegiełkowana (5 zł), co od razu oznaczało, że jesteśmy naprawdę wysoko. Przynajmniej jak na standardy tego bloga... Stadion dość przyjemny. Jedna trybuna, częściowo z plastikowymi krzesełkami, częściowo z betonowymi stopniami z pozostałościami po ławkach. Jest nawet klatka dla gości. Ciekawostką jest konstrukcja, która w zamierzeniu miała być siedzeniem dla młynowego.
Mecz rozpoczął się od przygniatającej przewagi Rakowa, może nie tyle w strzałach, ile w posiadaniu piłki. Były momenty, w których Górnik ograniczał się do wybijania piłki. Może w sumie nie powinno to dziwić, bowiem - jak podsłuchałem na trybunach - wielu zawodników Rakowa II to tak naprawdę reprezentanci pierwszej drużyny. Najlepszą sytuację miał zawodnik, którego główka po ręce bramkarza uderzyła w poprzeczkę. Z czasem sytuacje zaczęli tworzyć też gospodarze. Zdecydowanie najgroźniejsza z nich to strzał z 5 metrów, który jednak instynktownie obronił bramkarz. Dość groźny był również strzał, po którym piłka przy bliższym słupku leciała do bramki, ale i tym razem bramkarz był górą - wybił piłkę na róg. W okolicach 40 minuty groźny strzał Rakowa - przerzucenie piłki na prawą stronę pola karnego, jednak zawodnik gości trafia w bramkarza. Pierwsza połowa nie przyniosła bramek. Druga część gry rozpoczęła się świetnie dla Rakowa - akcja prawą stroną i przelobowanie bramkarza gospodarzy, który chyba odrobinę za szybko wyszedł do piłki. Po zdobyciu brami gra się uspokoiła i nie było już tylu sytuacji. Oczywiście im bliżej końca meczu, tym z większą determinacją atakowali miejscowi. Ostatnia sytuacja była chyba równocześnie najgroźniejsza - opadający strzał z rzutu wolnego zmusił bramkarza do interwencji tuż przy samym słupku.
Komentarze
Prześlij komentarz